Richard Holtze przed laty miał w mieście swoją ulicę. Teraz radni nazwą jego imieniem jeden ze skwerów.
- Wybraliśmy skwer przy ulicy Damrota - mówi Adam Warzecha, katowicki
radny z zespołu, który zajmuje się nazwami ulic i placów w mieście. To
miejsce szczególne. Przez wiele lat był tu cmentarz ewangelicki.
Pochowano tu wielu katowiczan, a wśród nich także Holtzego. Jednak po II
wojnie światowej komuniści zdecydowali, że nekropolia to symbol
niemieckości, i zrównali ją z ziemią. Dziś teren dawnego cmentarza to
skwer. O przeszłości tego miejsca przypomina jednak pamiątkowy obelisk.
Już wkrótce skwer będzie nosił imię Richarda Holtzego, jednego z
najbardziej zasłużonych katowiczan. Do 1922 roku był patronem
dzisiejszej ulicy Mariackiej, potem jednak na długo został zapomniany.
Dopiero parę lat temu na budynku dawnej łaźni przy ulicy Mickiewicza
odsłonięto jego popiersie.
Holtze całe dorosłe życie spędził w Katowicach. Urodził się w 1824 roku w
Bełku, ale gdy zdał egzamin lekarski, osiedlił się we wsi Katowice. Był
1851 rok. Tu poznał Friedricha Wilhelma Grundmanna, który zarządzał
wsią w imieniu Franza von Wincklera. Holtze ożenił się z córką
Grundmanna i razem z teściem starał się o prawa miejskie dla Katowic.
Już po ich uzyskaniu w 1865 roku został pierwszym przewodniczącym rady
miejskiej. Funkcję pełnił do śmierci w 1891 roku. Holtze założył także
kilkanaście towarzystw, wspierał powstanie w Katowicach gminy
ewangelickiej, napisał pierwszą monografię miasta, był posłem do
Reichstagu. Jednocześnie pracował jako lekarz, za symboliczną opłatą od
miasta przyjmował najbiedniejszych katowiczan.
-
Honorujemy Holtzego także po to, by podkreślić wielokulturowość miasta.
To ona decydowała o tym, że do pewnego momentu miasto rozwijało się
bardzo dynamicznie. Nie wyobrażam sobie też, że ktoś będzie kręcił
nosem, że honorujemy Niemca. Na przeszłość nie można się obrażać -
podkreśla radny.
W kolejce na przypomnienie czeka wciąż
Winckler, który w 1839 roku kupił wieś Katowice, a potem przeniósł tu
zarząd całego swojego majątku. Gdyby nie on, a także Grundmann i Holtze,
Katowice długo jeszcze nie byłyby miastem. Radni twierdzą jednak, że na
razie nie ma odpowiedniej ulicy, która może nosić jego imię. -
Myśleliśmy o Tylnej Mariackiej, ale wygląd części kamienic i podwórek w
tym miejscu pozostawia wiele do życzenia. To byłby policzek dla
Wincklera. Czekamy na nowe drogi na terenie dawnej kopalni Katowice -
przekonują radni.