Radni pamiętają o założycielu Katowic, który był bełkowianinem

Radni pamiętają o założycielu Katowic, który był bełkowianinem

W Gazecie Wyborczej - Katowice z dnia 05.02.2011r. ukazał się artykuł na temat słynnego bełkowianina - Richarda Holtze. Zapraszamy do jego lektury.

Richard Holtze przed laty miał w mieście swoją ulicę. Teraz radni nazwą jego imieniem jeden ze skwerów.

- Wybraliśmy skwer przy ulicy Damrota - mówi Adam Warzecha, katowicki radny z zespołu, który zajmuje się nazwami ulic i placów w mieście. To miejsce szczególne. Przez wiele lat był tu cmentarz ewangelicki. Pochowano tu wielu katowiczan, a wśród nich także Holtzego. Jednak po II wojnie światowej komuniści zdecydowali, że nekropolia to symbol niemieckości, i zrównali ją z ziemią. Dziś teren dawnego cmentarza to skwer. O przeszłości tego miejsca przypomina jednak pamiątkowy obelisk.

Już wkrótce skwer będzie nosił imię Richarda Holtzego, jednego z najbardziej zasłużonych katowiczan. Do 1922 roku był patronem dzisiejszej ulicy Mariackiej, potem jednak na długo został zapomniany. Dopiero parę lat temu na budynku dawnej łaźni przy ulicy Mickiewicza odsłonięto jego popiersie.

Holtze całe dorosłe życie spędził w Katowicach. Urodził się w 1824 roku w Bełku, ale gdy zdał egzamin lekarski, osiedlił się we wsi Katowice. Był 1851 rok. Tu poznał Friedricha Wilhelma Grundmanna, który zarządzał wsią w imieniu Franza von Wincklera. Holtze ożenił się z córką Grundmanna i razem z teściem starał się o prawa miejskie dla Katowic. Już po ich uzyskaniu w 1865 roku został pierwszym przewodniczącym rady miejskiej. Funkcję pełnił do śmierci w 1891 roku. Holtze założył także kilkanaście towarzystw, wspierał powstanie w Katowicach gminy ewangelickiej, napisał pierwszą monografię miasta, był posłem do Reichstagu. Jednocześnie pracował jako lekarz, za symboliczną opłatą od miasta przyjmował najbiedniejszych katowiczan.

- Honorujemy Holtzego także po to, by podkreślić wielokulturowość miasta. To ona decydowała o tym, że do pewnego momentu miasto rozwijało się bardzo dynamicznie. Nie wyobrażam sobie też, że ktoś będzie kręcił nosem, że honorujemy Niemca. Na przeszłość nie można się obrażać - podkreśla radny.

W kolejce na przypomnienie czeka wciąż Winckler, który w 1839 roku kupił wieś Katowice, a potem przeniósł tu zarząd całego swojego majątku. Gdyby nie on, a także Grundmann i Holtze, Katowice długo jeszcze nie byłyby miastem. Radni twierdzą jednak, że na razie nie ma odpowiedniej ulicy, która może nosić jego imię. - Myśleliśmy o Tylnej Mariackiej, ale wygląd części kamienic i podwórek w tym miejscu pozostawia wiele do życzenia. To byłby policzek dla Wincklera. Czekamy na nowe drogi na terenie dawnej kopalni Katowice - przekonują radni.