Gdy dostanę literacką
Nagrodę Nobla, to ufunduję trzy drewniane kościoły. Jeden w Gierałtowicach koło
Gliwic, a dwa w Przyszowicach. I proszę się nie śmiać, a tylko trzymać mnie za
słowo! Choć rozumiem, że może ktoś pomyśleć, iż bezczelnością z mojej strony
jest sądzić, jako bym mógł liczyć na taką
nagrodę. Ale skoro prezydent USA Barack Obama mógł w tym roku dostać pokojową
Nagrodę Nobla, to ja jakiś gorszy jestem? Ja też pewnie niczego wielkiego jeszcze
nie zrobiłem, choć cały czas, podobnie jak Obama, mam dobre zamiary i wielkie
plany. Może się ktoś jednak zastanawiać, dlaczego ewentualnie przyznane
noblowskie dziesięć milionów koron szwedzkich, czyli ponad cztery miliony
złotych planuję wydać na kościoły. Chętnie odpowiem: Zrobię tak z powodu mojego
egoizmu! Ponieważ przez całe życie jestem niepoprawnym egoistą, myślę tylko o
sobie i lubię tylko to, co jest moje. A ponieważ za swój uważam cały Śląsk
(nie mylić z województwem śląskim!), to i mój egoizm jest wielki. Przyszowice
jednak wyróżniam dlatego, że tam urodziła się moja babcia Agnieszka i prababcia
Paulina, zaś w sąsiednich Gierałtowicach mieszkałem pierwsze 19 lat życia.
Gierałtowice i Przyszowice łączy jednak coś jeszcze. Obie te miejscowości
zostały zubożone więc chciałbym skutkom tego jakoś zaradzić. I dlatego
potrzebne mi pieniądze. A co się właściwie stało? W obu tych miejscowościach
były kiedyś drewniane kościoły, ale już ich nie ma. Wcale nie spłonęły,ale
zostały stamtąd zabrane. Zatem gierałtowicki drewniany kościółek pod wezwaniem
św. Katarzyny przewieziono w 1976 roku do Rybnika-Wielopola. Z Przyszowic zaś
jeden drewniany kościół św. Mikołaja prze wieziono w 1937 roku do Borowej Wsi,
a drugi św.Krzyża pojechał w 1957 roku na Kubalonkę. Może ktoś jednak ciągle
nie rozumieć o co chodzi. Przecież w Gierałtowicach i Przyszowicach, w chwili
wywożenia drewnianych, były już nowe murowane kościoły. Ale co z tego? Przecież
chodzi tutaj nie o zadaszenie do odprawiania mszy i nabożeństw, ale o wartości
kultury ważne dla danego miejsca. Dlatego jestem wrogiem kulturowego
pustoszenia pod jakimkolwiek pretekstem. A jaki był pretekst przeniesienia
kościoła drewnianego z Gierałtowic do Rybnika-Wielopola? Że za komuny były
kłopoty z pozwoleniami na budowę murowanego kościoła? A z czym za komuny nie
było kłopotów? A argument,że więcej niż jeden kościół w miejscowości to za
wielki wydatek? Poco więc w Krakowie tyle starych kościołów? Aha, Kraków to
Kraków, ale jakieś tam byle jakie Gierałtowice na Śląsku można pozbawić
XVI-wiecznego drewnianego zabytku? Oczywiście, że mnie denerwuje przenoszenie
drewnianych kościółków, co rozumiem jako kulturowe wykradanie i zuboża nie
śląskiej kultury. Ale nie jestem tutaj tylko jakimś śląskim szowinistą.
Podobnie denerwuję się jak oglądam egipskie, greckie czy ogólnie starożytne
dzieła sztuki zrabowane przez Brytyjczyków czy Francuzów, które teraz pokazywane
są w muzeach Paryża i Londynu. Brytyjscy kolonialiści też kiedyś twierdzili, że
Egipcja nom zabytkowe sfinksy, obeliski i inne zabytki nie są potrzebne, bo
przecież mają ulepioną z gliny chatkę i wielbłąda. Mimo wszystko bądźmy
realistami. Brytyjczycy nie zwrócą Egiptowi zabytków. Nie jest też możliwe, by
do Przyszowic i Gierałtowic wróciły drewniane kościoły. Zostało więc zapomnieć
i pogodzić się z tą kulturową stratą albo robić coś, by w ogołoconych z
zabytków miejscowościach powstały przynajmniej namiastki ich dawnej świetności.
Pierwszym etapem powinno być ustawienie tablicy pamiątkowej w miejscu, gdzie
kiedyś stał taki drewniany kościółek. Potem trzeba zadbać, by teren ten nigdy
nie został sprzedany pod drogę czy inną budowlę.Powinno też powstać stowarzyszenie
czy fundacja, która rozpocznie wieloletnie starania nad odbudowaniem takiego
zabytku, choćby w miniaturze. Oczywiście jest to zadanie dla społeczności
lokalnych. A jak taka społeczność czegoś bardzo chce, to ma. Pozostaję więc
optymistą nie tyle w sprawie spodziewanego Nobla, co ze względu na wrażliwość
Ślązoków na punkcie własnej kultury. Z tym będzie już tylko lepiej, co
potwierdzają mieszkańcy Bełku, którzy ostatnio wywalczyli, że ich drewniany
kościółek z 1745 roku niezostanie im zabrany do Wodzisławia, ale pozostanie na
swoim i jedynie właściwym miejscu. I z tego powodu Bełkowi winszuja, czyli
składam gratulacje!