Bełkowi winszuja!

Bełkowi winszuja!

Marek Szołtysek pisze ...

Gdy dostanę literacką Nagrodę Nobla, to ufunduję trzy drewniane kościoły. Jeden w Gierałtowicach koło Gliwic, a dwa w Przyszowicach. I proszę się nie śmiać, a tylko trzymać mnie za słowo! Choć rozumiem, że może ktoś pomyśleć, iż bezczelnością z mojej strony jest sądzić, jako bym mógł liczyć na taką nagrodę. Ale skoro prezydent USA Barack Obama mógł w tym roku dostać pokojową Nagrodę Nobla, to ja jakiś gorszy jestem? Ja też pewnie niczego wielkiego jeszcze nie zrobiłem, choć cały czas, podobnie jak Obama, mam dobre zamiary i wielkie plany. Może się ktoś jednak zastanawiać, dlaczego ewentualnie przyznane noblowskie dziesięć milionów koron szwedzkich, czyli ponad cztery miliony złotych planuję wydać na kościoły. Chętnie odpowiem: Zrobię tak z powodu mojego egoizmu! Ponieważ przez całe życie jestem niepoprawnym egoistą, myślę tylko o sobie i lubię tylko to, co jest moje. A ponieważ za swój uważam cały Śląsk (nie mylić z województwem śląskim!), to i mój egoizm jest wielki. Przyszowice jednak wyróżniam dlatego, że tam urodziła się moja babcia Agnieszka i prababcia Paulina, zaś w sąsiednich Gierałtowicach mieszkałem pierwsze 19 lat życia. Gierałtowice i Przyszowice łączy jednak coś jeszcze. Obie te miejscowości zostały zubożone więc chciałbym skutkom tego jakoś zaradzić. I dlatego potrzebne mi pieniądze. A co się właściwie stało? W obu tych miejscowościach były kiedyś drewniane kościoły, ale już ich nie ma. Wcale nie spłonęły,ale zostały stamtąd zabrane. Zatem gierałtowicki drewniany kościółek pod wezwaniem św. Katarzyny przewieziono w 1976 roku do Rybnika-Wielopola. Z Przyszowic zaś jeden drewniany kościół św. Mikołaja prze wieziono w 1937 roku do Borowej Wsi, a drugi św.Krzyża pojechał w 1957 roku na Kubalonkę. Może ktoś jednak ciągle nie rozumieć o co chodzi. Przecież w Gierałtowicach i Przyszowicach, w chwili wywożenia drewnianych, były już nowe murowane kościoły. Ale co z tego? Przecież chodzi tutaj nie o zadaszenie do odprawiania mszy i nabożeństw, ale o wartości kultury ważne dla danego miejsca. Dlatego jestem wrogiem kulturowego pustoszenia pod jakimkolwiek pretekstem. A jaki był pretekst przeniesienia kościoła drewnianego z Gierałtowic do Rybnika-Wielopola? Że za komuny były kłopoty z pozwoleniami na budowę murowanego kościoła? A z czym za komuny nie było kłopotów? A argument,że więcej niż jeden kościół w miejscowości to za wielki wydatek? Poco więc w Krakowie tyle starych kościołów? Aha, Kraków to Kraków, ale jakieś tam byle jakie Gierałtowice na Śląsku można pozbawić XVI-wiecznego drewnianego zabytku? Oczywiście, że mnie denerwuje przenoszenie drewnianych kościółków, co rozumiem jako kulturowe wykradanie i zuboża nie śląskiej kultury. Ale nie jestem tutaj tylko jakimś śląskim szowinistą. Podobnie denerwuję się jak oglądam egipskie, greckie czy ogólnie starożytne dzieła sztuki zrabowane przez Brytyjczyków czy Francuzów, które teraz pokazywane są w muzeach Paryża i Londynu. Brytyjscy kolonialiści też kiedyś twierdzili, że Egipcja nom zabytkowe sfinksy, obeliski i inne zabytki nie są potrzebne, bo przecież mają ulepioną z gliny chatkę i wielbłąda. Mimo wszystko bądźmy realistami. Brytyjczycy nie zwrócą Egiptowi zabytków. Nie jest też możliwe, by do Przyszowic i Gierałtowic wróciły drewniane kościoły. Zostało więc zapomnieć i pogodzić się z tą kulturową stratą albo robić coś, by w ogołoconych z zabytków miejscowościach powstały przynajmniej namiastki ich dawnej świetności. Pierwszym etapem powinno być ustawienie tablicy pamiątkowej w miejscu, gdzie kiedyś stał taki drewniany kościółek. Potem trzeba zadbać, by teren ten nigdy nie został sprzedany pod drogę czy inną budowlę.Powinno też powstać stowarzyszenie czy fundacja, która rozpocznie wieloletnie starania nad odbudowaniem takiego zabytku, choćby w miniaturze. Oczywiście jest to zadanie dla społeczności lokalnych. A jak taka społeczność czegoś bardzo chce, to ma. Pozostaję więc optymistą nie tyle w sprawie spodziewanego Nobla, co ze względu na wrażliwość Ślązoków na punkcie własnej kultury. Z tym będzie już tylko lepiej, co potwierdzają mieszkańcy Bełku, którzy ostatnio wywalczyli, że ich drewniany kościółek z 1745 roku niezostanie im zabrany do Wodzisławia, ale pozostanie na swoim i jedynie właściwym miejscu. I z tego powodu Bełkowi winszuja, czyli składam gratulacje!

m.szoltysek@dz.com.pl

Artykuł znajdziesz w gazecie Polska Dziennik Zachodni z dnia 23 października 2009 roku w dziale Nasz Śląsk